Pieniądze, czyli to, do czego większość z nas lgnie.

               Jako dzieci, nasze zainteresowanie tematem pieniędzy nie jest zbyt duże. Z czasem jednak to się zmienia. Dostajemy pierwsze kieszonkowe, kupujemy najtańsze, ulubione słodkości. Komunia, prezenty, kolejne urodziny. Ciekawość pieniędzmi wzrasta. Czy ktoś zauważył, że od czasu, gdy ich potrzebujemy, stajemy się mniej szczęśliwi? Kiedyś cieszyła paczka kolorowych, pachnących żelek, a później narzekamy, że nie mamy domu z basenem. Chyba TROSZKĘ przesadzamy. Są wakacje, więc powinniśmy dobrze wykorzystać oszczędności. Zorganizować ciekawe wyjazdy, odwiedzić wspaniałe miejsca. Ja, jak to ja, wydałam wszystko (no dobra, coś tam mi jeszcze zostało) na głupoty. Ostatnio sobie uświadomiłam, że tak naprawdę to wydajemy pieniądze, których nie mamy, aby kupić sobie coś, czego nie potrzebujemy, po to, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy. Dla mnie, to idealne podsumowanie naszej pogoni za zakupami i ... luksusowym życiem? 

              Zajrzałam do swojej szafy i jak się okazało, zakładam jedynie 1/3 jej zawartości. Reszta to ubrania 'czekające na swój dzień'. Po co? Nie wiem, może nie chciałam żeby było smutno wieszakom... Takie gadanie. Jakby pomyśleć, ile pieniędzy zaoszczędziłabym nie kupując rzeczy typu 'o, to by się przydało jakbym poszła na jakąś hawajską imprezę, biorę!' to miałabym już chyba swój samochód. Oczywiście przesadzam, ale z czasem kto wie.. może uzbierałaby się podobna suma. Uważam, że powinniśmy uspokoić nieco swój popęd za tym co nowe, co jest super, 'must have' itp. Kupujmy coś, co jest nam naprawdę konieczne w danej chwili, nie za rok, czy dwa lata, a teraz. Coś, w czym czujemy się wygodnie, komfortowo i wiemy, że z pewnością to założymy. Coś, co może nie jest bardzo modne, ale w czym osobiście odnajdujemy samego siebie. Razem z ubiorem powinniśmy tworzyć jedność, na karnawał jest oddzielny czas :) 

             Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale uszczęśliwiają w nieszczęściu. Osoby bogate nie widzą ile znaczy wartość pieniędzy. Mają wszystko na wyciągnięcie ręki, podróżują po najwspanialszych miejscach na świecie, spełniają swoje zachcianki. Często jest też tak, że właśnie tacy ludzie nie zapracowali osobiście na te przyjemność, a dostali majątek czy mają wysoko ustawionych rodziców. Wiadomo, też bym chciała mieć willę, własny samolot i garderobę wielkości mojego salonu, ale uważam, że jednak każdy powinien samodzielnie na siebie zapracować. Nie mam pomysłu, jakby można do tego doprowadzić, bo pewnie nikt oprócz biedniejszych osób by się na to nie zgodził, ale chciałabym, żeby każdy po urodzeniu miał 'czyste konto', zero udogodnień. Sam pracujesz na to, co Cię spotka, jakimi ludźmi będziesz otoczony, w jakim środowisku będziesz się obracał, jak będziesz żył. Bo nic nie powinno być dawane od tak. Kupić można rzeczy tanie, te naprawdę drogie, możemy zyskać dzięki temu, jacy jesteśmy, naszymi emocjami i uczuciami. Kupisz najlepszą kawę, ale niekoniecznie zaspokoisz pragnienie. Kupisz wycieczkę w piękne miejsce, niekoniecznie przeżyjesz niesamowite wakacje. Kupisz najszybszy samochód, niekoniecznie będziesz czuł radość i tak stojąc w korkach. Nie trzeba być bogatym, by żyć jak bogaty :))) 

Komentarze

Popularne posty